Recenzja filmu

Magic Mike (2012)
Steven Soderbergh
Channing Tatum
Alex Pettyfer

Naga broń

Soderbergh podchodzi do erotycznych pokazów bez uprzedzeń i fałszywej pruderii. Striptiz to dla reżysera praca jak każda inna. Wymaga ona może talentu scenicznego, dobrej kondycji i
Telewizja kłamie! Nowy film Soderbergha reklamowany jest na małym ekranie jako urocza komedia romantyczna o striptizerze, który z miłości do dziewczyny postanawia wreszcie się ubrać i znaleźć sobie normalną pracę. "Magic Mike" to jednak kino z "innej mańki": ma więcej wspólnego z niezależną manufakturą niż mainstreamem i (choć niepozbawione rozrywkowego potencjału) podszyte jest smutkiem.

Scenariusz zainspirowały doświadczenia Channinga Tatuma, który kiedyś w negliżu machał tym i owym w obecności napalonych pań, a dziś należy do grona najmodniejszych hollywoodzkich gwiazd. Grany przez aktora tytułowy bohater nie jest jednak jego wiernym odbiciem, co widać chociażby w różnicy wieku. Tatum porzucił rozbieranki za pieniądze w wieku 19 lat, podczas gdy Mike dobija do trzydziestki i nadal wyjmuje zmięte dolary ze spoconych slipów. Nie porzuca jednak marzeń o zmianie zawodu i rozkręceniu biznesu z ręcznie wytwarzanymi meblami. Czasy są, niestety, ciężkie (wiadomo, kryzys) i żaden bank nie chce dać niedoszłemu stolarzowi kredytu na start. Czekając na lepsze dni, Mike bierze pod swoje skrzydła zbuntowanego Adama (Alex Pettyfer) i wprowadza go w  świat męskiego striptizu.

Śledzący ich z kamerą Soderbergh podchodzi do erotycznych pokazów bez uprzedzeń i fałszywej pruderii (choć na ujęcia typu full frontal już się nie odważył). Striptiz to dla reżysera praca jak każda inna. Wymaga ona może talentu scenicznego, dobrej kondycji i prezencji, ale ostatecznie sprowadza się do tego, co każde inne zajęcie: zadowolenia klientów (w tym przypadku klientek). Nawet jeśli bohater rozważa przebranżowienie, jego rozterki są raczej związane z dorastaniem  niż kacem moralnym. Nikt tu więc nikomu nie wyrzuca, że lata z gołym tyłkiem. Latania jest zresztą całkiem sporo i – sądząc po entuzjastycznych reakcjach Amerykanek, które już film widziały – robi ono na kobietach spore wrażenie. Od siebie dodam, że "Magic Mike" ma świetny soundtrack z piosenkami takich zespołów jak Black Daniel, Ringside czy Vegas Audio Ninjas.

Samcza obsada nie tylko z wdziękiem pręży torsy, ale daje też popis dobrego aktorstwa. Tatum potrafi być uwodzicielski i dowcipny, by za chwilę wiarygodnie oddać dramat samotnego, połamanego psychicznie nieszczęśnika. Jeszcze lepszy jest Matthew McConaughey w roli szefa bohatera – wodzireja, mentora i krwawego kapitalisty w jednym. Nawet Pettyfer jako nowa naga broń – zwykle drewniany jak dąb Bartek – zagrał parę niezłych scen.

"Magic Mike" jest zabawny (w nienachalny sposób) i ma w sobie sporo luzu. Mimo wszystko, jeśli na końcu wyda Wam się, że oglądaliście celuloidową błahostkę, to i tak jest to błahostka zrobiona z dużą klasą.
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W drodze do kina na seans "Magic Mike'a", śmiałam się z samej siebie. Było coś wstydliwego w płaceniu za... czytaj więcej
Szczerze powiedziawszy, miałam jakieś nieuzasadnione opory przed obejrzeniem tego filmu. W końcu... czytaj więcej
"Prawo mówi, że dotykanie jest zabronione!", woła przystojny jegomość ubrany "skromnie" w skórzany... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones